Strona główna O Autorce Bloga Paznokcie Kontakt/Współpraca

wtorek, 23 kwietnia 2013

Moje nowości Isana - przedrecenzyjne wrażenia

Witajcie!
Dziś słów kilka o dwóch nowościach od Isany w moich włosowych zbiorach. Co prawda nie jest to jeszcze pełna recenzja, ale chciałam się podzielić z Wami moimi wstępnymi spostrzeżeniami. Zapraszam do lektury :)

Kremowy balsam do ciała z olejkiem arganowym


Kupiłam w promocji w Rossmannie bo szukałam czegoś do kremowania włosów. Skusił mnie całkiem bogaty skład i zawartość olejku arganowego, który jak przypuszczam korzystnie wpływa na moje włosy - prosta i zwykła odżywka zawierająca argan świetnie się spisuje.
Używam go ostatnio praktycznie przed każdym myciem.

Co zauważyłam?

+ Zawiera olej kokosowy, arganowy, masło kakaowe i shea, a więc na bogato! Gdzieś tam przewija się także gliceryna i wit. E.
+ Aplikacja jest niesamowicie łatwa i szybka dzięki płynnej, rzadkiej konsystencji.
+ Działanie! Moje włosy aż go piją, zwłaszcza końce. Zauważyłam także, że odkąd go używam mniej się łamią. Po balsamowaniu są miękkie i miłe w dotyku, błyszczą - czego chcieć więcej?
+ Zmywa się błyskawicznie, aż mam wrażenie, że wystarczy spłukać, choć dla pewności myję szamponem.
- Konserwanty - no cóż, niestety ma w odróżnieniu od olejów, choć patrząc na skład tak na szybko nie wydają się być szczególnie groźne.


Odżywka "niebieska" Isana


Ciekawa byłam niesamowicie bo z produktów Isany do włosów miałam tylko odżywkę Professional i ta okazała się moim hitem. Ale skusiłam się ze względu na śmiesznie niską cenę i ładny skład, choć jakoś wątpiłam w jej niesamowite działanie. Szczerze mówiąc pomyślałam, że pewnie kolejna odżywka, którą zmęczę jako pierwsze O. A tu jak na razie pełne zdziwienie!
Użyłam jak do tej pory tylko raz, ale efekt mnie zaskoczył.

Co zauważyłam?

+ Włosy były niesamowicie miękkie, nawilżone i błyszczące i to wszystko bez silikonu. Nawet powiedziałabym, że pobiła pod tym względem mojego faworyta.
= Ma specyficzny zapach - mi kojarzy się ze świeżym praniem troszkę. Ogólnie miły, taki inny, choć pewnie nie każdemu się spodoba.
= Dziwnie się nakłada - jest bardzo gęsta, choć nałożona na włosy od razu jakby zniknęła, wchłonęła się.  Wybaczam jej to, bo choć nie czułam jej zbytnio na włosach to po ok. 15-20 minutach pod czepkiem dała efekt wow.

A Wy miałyście już te kosmetyki? A może polecicie inne Rossmannowe hity?

niedziela, 14 kwietnia 2013

Szampon morelowy Dulgon Kids - recenzja

Witajcie Kochane :)
Dzisiaj na prośbę jednej z czytelniczek postanowiłam napisać recenzję szamponu dla dzieci firmy Dulgon o zapachu moreli.

Dostępność i cena:
Szampon można kupić w kilku miejscach m.in. w Realu za ok. 10 zł/250 ml, w Naturze za ok. 6 zł a także na doz.pl w tej cenie co w Naturze.

Opis producenta:
"Szampon do włosów - bajecznie pachnący szampon dla prawdziwych rycerzy i księżniczek. Delikatna formuła łagodnie myje włosy nadając im jedwabisty połysk, miękkość i gładkość. Ułatwia rozczesywanie włosów, nie podrażnia. Dostępny w następujących nutach zapachowych: kokos, morela. PH przyjazne skórze, nie zawiera PEG, potwierdzone dermatologicznie, od trzeciego roku życia"

Skład:

AQUA, LAURYL GLUCOSIDE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, SODIUM COCAMPHOACETATE, SODIUM CHLORIDE, POLYQUATERNIUM-7, GLYCERYL OLEATE, CITRIC ACID, COCO-GLUCOSIDE, DISODIUM COCOYL GLUTAMATE, BENZYL ALCOHOL, PHENOXYETHANOL, PARFUM, POTASSIUM SORBATE, POLYQUATERNIUM-44, LIMONENE, HEXYL CINNAMAL, LINALOOL, GERANIOL

Szampon zawiera delikatne substancje myjące. Brak ekstraktów, choć w szamponie nie są mi one w gruncie rzeczy potrzebne - ma myć. Brak silikonów, za to zawiera pq, które też mogą się nadbudowywać, jednak dosyć ciężko znaleźć szampon bez pq.

Opakowanie:
Przyjemna, trwała i wytrzymała butelka o nietypowym kształcie. Wygodna w użyciu. Szkoda tylko, że nie da rady jej postawić na nakrętce.

Konsystencja i wydajność:
Konsystencja nie za rzadka i nie zbyt gęsta - w sam raz. Barwa żółta przezroczysta. Szampon pięknie pachnie morelami/brzoskwiniami, dobrze się pieni, wydajność standardowa, starczył na jakiś miesiąc mycia.

Jak stosowałam:
Jako łagodny szampon do regularnego mycia włosów. Przy jego stosowaniu używałam co jakieś 1-2 tygodnie szamponu z SLeS.

Moje wrażenia:

Plusy:
+ nie plącze włosów tak jak inne szampony np. BD
+ zapach
+ konsystencja w sam raz
+ domywa bez problemu wszystkie oleje, włosy po nim są świeże, nie są przyklapnięte
+ wydajność jest całkiem niezła
+ cena niska i adekwatna do jakości
+ porządnie się pieni, nawet w twardszej wodzie

Minusy:
- skład mógł by zawierać jakikolwiek dobroczynny składnik prócz zapachu, myjadeł i konserwantów
- niestety ma pq, choć szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to bardzo, i tak od czasu do czasu myję włosy mocnym szamponem, a znaleźć dobry szampon bez pq nie jest łatwo - wybaczam

Podsumowując:
Ja byłam z niego bardzo zadowolona, spełnił moje oczekiwania w pełni. Właściwie nie mam mu nic do zarzucenia i z chęcią kupię za jakiś czas kolejną butelkę, tym razem może wersję kokosową. Polecam z czystym sumieniem. Jak do tej pory mój ulubiony delikatny szampon.

Miałyście? Jak się sprawował?

Buziaki,
Hinata

środa, 10 kwietnia 2013

Hinata gotuje: Frytki z selera

Bardzo się ucieszyłam, że jesteście za wprowadzeniem cyklu z przepisami na lekkie dania w sam raz na wiosenne odchudzanie. Tym razem nie na słodko.
Lubicie frytki? Ja uwielbiam i bardzo często mam na nie ochotę, niestety te zwyczajne smażone na oleju są straszliwie kaloryczne. Zapraszam Was do spróbowania dietetycznych, choć pysznych i aromatycznych frytek z selera.



Składniki:
seler (ja wzięłam 1/4 wielkiego, po obraniu i pokrojeniu 230g)
2 łyżki oliwy z oliwek
przyprawy ( u mnie sól, tymianek, odrobina słodkiej papryki i przyprawa do ziemniaków gotowa)

Przygotowanie:

1. Myjemy, obieramy i kroimy selera tak jak ziemniaki na frytki.

2. W misce mieszamy oliwę z przyprawami. Do mieszanki wrzucamy pokrojonego selera i dokładnie mieszamy. Wstawiamy miskę do lodówki, żeby seler nabrał smaku i w tym czasie nagrzewamy piekarnik na 200 stopni.

3. Wykładamy blaszkę papierem do pieczenia albo folią aluminiową (proponuję papier, bo wchłonie nam część tłuszczu), nakładamy na blaszkę nasze frytki i pieczemy w 200 stopniach przez ok. 30 minut aż będą złote, dobrze wypieczone.

Czas przygotowania: 15 minut + nagrzewanie piekarnika + pieczenie 30 minut
Koszt: ok. 1 zł
Kaloryczność: ok. 200 kcal/ porcję 126 g gotowych frytek (tyle ważyła porcja po upieczeniu zrobiona z 230g surowego selera)

Frytki serio są pyszne, wcale bardzo nie czuć selera, a tego się obawiałam najbardziej, bo specjalną amatorką selera nie jestem. Są za to zdrowe, niskokaloryczne (zwykłe mają nawet 500 kcal!) i nasycone przyprawami - nie potrzeba do nich żadnych sosów.

Skusiłam Was na selerowe frytki?

Buziaki,
Hinata

Wiosenne zakupy + denko z marca

Hej Wam!
Co prawda wiosna nie zagościła jeszcze w pełni, ale już trochę ją u mnie czuć. Utrzymuje się plusowa temperatura i wreszcie te hałdy śniegu zaczynają się roztapiać. Dzięki miłej perspektywie wiosny i codziennym ćwiczeniom na fitnessie i siłowni mam ostatnio sporo energii. Postanowiłam przejść się do Rossmanna na małe wiosenne zakupy. Oto co znalazło się w moim koszyku:



1. Lotion do ciała Isana z olejkiem Arganowym - ładny skład, kupiony do kremowania ciała i włosów.

2. Odżywka Oil Care Spulung Isana Hair Professional z olejkiem arganowym - ostatnio mój hit, to już drugie opakowanie. Miałam nie kupować na razie odżywek, ale jakoś nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez niej, bo nigdy nie zawodzi i po 10 minutach z nią moje włosy są miękkie, lekkie, nawilżone i wygładzone.

3. Nowość Isany, Odżywka do włosów z ekstraktem z bawełny i kompleksem nawilżającym - zobaczyłam na półce i musiałam ją wziąć, ma chyba najciekawszy skład z tej serii. Jestem jej bardzo ciekawa. Tutaj link do KWC

4. Cukierki Altapharma bez cukru - miałam malinowe, teraz pora na pomarańczowe i wiśniowe. Są smaczne i odświeżające, przypominają owocowe pastylki Orbit, a do tego kosztują 2 zł/op i sztuka ma tylko 3 kcal!



A teraz czas na denko z marca. Jestem z niego bardzo zadowolona, poszło sporo kosmetyków


Szampon Brzozowy Barwa - dobry, prosty szampon. Nie ujął mnie jego zapach. Kupiłam pokrzywowy dla mamy, pewnie będę używać z nią.

Szampon Morelowy Dulgon - bardzo fajny delikatny szampon do codziennego mycia. Jak do tej pory chyba najbardziej mi odpowiadał i chętnie do niego wrócę.

Płyn do mycia 3w1 Johnson's Baby - średniak, próbkę sobie zamówiłam, ale niestety nie kupię całego opakowania. Przy gorszej jakości wody (u TŻ) nie chciał się pienić.

Kuracja Rzepa Joanny - niestety nie używałam regularnie żeby ocenić jej działanie.

Maska NaturVital Sensitive - bardzo dobra maska nawilżająca o świetnym składzie. Póki co nie kupię, bo zużywam zapasy, ale serdecznie polecam.

Odżywka b/s Joanna Naturia zielona - nie urzekła mnie niestety. Do tej serii pewnie wrócę, ale wybiorę inny wariant. Mam wrażenie, że lekko przesuszała, a nic szczególnego nie zdziałała.

Także jak widać skrupulatnie zużywam zapasy, już moje szafki trochę się odchudziły. Dlatego też postanowiłam się nagrodzić i kupić sobie dwie odżywki, a co mi tam ;) Teraz będę znów starać się nie kupować póki nie zredukuję maksymalnie moich zapasów. Kosmetyki niewłosowe też staram się maksymalnie zużyć, zbieram opakowania i co miesiąc łącznie wyrzucam torbę pustych opakowań, także nie jest źle, porządki wiosenne pełną parą :)

Buziaki,
Hinata



sobota, 6 kwietnia 2013

Mariza SPA: Żel pod prysznic jaśminowy - recenzja

Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyku firmy Mariza. Niestety tym razem nie byłam specjalnie zadowolona. Zapraszam do lektury.
Opis producenta:
"Rewitalizujący żel pod prysznic delikatnie myje i pielęgnuje Twoje ciało. Aromat jaśminu z nutą mandarynki zapewnia  doskonałe odprężenie, poprawia nastrój i pobudza zmysły. Preparat wzbogacono w zieloną herbatę, d-pantenol, alantoinę i glicerynę, które chronią skórę przed wysuszeniem, wzmacniają jej naturalną barierę ochronną oraz łagodzą drobne podrażnienia. Twoja skóra staje się miękka, gładka i odpowiednio nawilżona."

Cena
Za opakowanie o pojemności 250ml zapłacimy ok. 10 zł.

Opakowanie:
Przyjemna, plastikowa butelka o ładnej etykiecie. Wygodne, można postawić na zakrętce, bez zastrzeżeń.

Wydajność: 
Słaba, przez galaretkowatą konsystencję. Jest gęsty i zbity jak tężejąca galaretka, przez co ciężko się dozuje. Niestety nie starczył na zbyt długo.

Moje odczucia:
Żel zupełnie nie przypadł mi do gustu. Po pierwsze konsystencja - za bardzo galaretowata. Po drugie zapach - jaśminowym nazwać go nie można, jest taki dość ostry i jakby męski. Po około połowie opakowania oddałam go do dalszych testów TŻ-owi, któremu zapach odpowiadał. Bardzo szybko zużył resztę i również jest zdania, że jest mało wydajny. Działanie na skórę jest ok, standardowe jak to żelu pod prysznic. Nie szkodzi, ale żeby działał cuda też nie powiem. Niestety nie polubiliśmy się. Grejfrutowy żel w świątecznej kulce był o niebo lepszy.
   
A Wy miałyście może ten lub inne żele z firmy Mariza?


czwartek, 4 kwietnia 2013

Farby do włosów: Garnier Color Naturals vs. Marion Mari Color

Witajcie!
Chciałam dziś napisać dla Was kilka słów na temat farb do włosów, których w ostatnim czasie używałam. Ujmę tutaj moje spostrzeżenia na temat farby Garniera Color Naturals, którym farbowałam na początku grudnia oraz Mari Color użytej pod koniec stycznia. Farby, mimo, że obie są z tej samej grupy produktów do koloryzacji trwałej, różnią się znacznie od siebie.

Garnier Color Naturals 4.3

Mari Color 321
Cena:
Garnier - około 15 zł/ op.
Marion - 5-6 zł/ podwójne op.

Na moje włosy zużyłam:
Garnier - 2 op. czyli ok. 30 zł
Marion - jedno podwójne op. czyli około 6 zł

Walory opakowania i zawartości:
Garnier - w kartoniku mamy tubkę z kremem koloryzującym, buteleczkę z mleczkiem rozwijającym, rękawiczki, instrukcję i odżywkę po koloryzacji. Wszystko jest, ok.

Marion - farba zapakowana jest w plastikową saszetkę podzieloną na dwie komory, żeby użyć wystarczy złożyć na pół, za jednym zamachem odciąć dwa rogi i razem wycisnąć do pojemnika, wygodne. Dodatkowo mamy załączone rękawiczki, instrukcja jest na opakowaniu. Niestety brak odżywki :/

Kolor: 
Garnier - kolor przede wszystkim wychodzi sporo ciemniejszy niż na opakowaniu, prawie czarny. Spłukuje się dosyć powoli i równomiernie. Dobrze wgryza się we włosy i bardzo ładnie wyrównał mi kolor (odrosty ciemny blond, a reszta jasna, rudawa, końcówki najjaśniejsze).

Marion - kolor wychodzi bardziej zbliżony do koloru na opakowaniu, nie za ciemny. Wypłukuje się  dużo szybciej. Plus za to, że jest dosyć naturalny. U mnie nakładany był po farbie Garniera, widzę znaczną różnicę włosy na długości są jakby trwalej wybarwione niż odrost po Garnierze zafarbowany samą Marion. Przypuszczam, że gdyby położyć Marion na naturalne włosy po jakimś czasie wypłukałby się w większej części.

Wpływ na kondycję włosa:
Garnier - włosy po farbowaniu były przesuszone, z tendencją do łamania się, niestety farba znacznie osłabiła ich kondycję. Co do wypadania nie zauważyłam, żeby jakoś nadmiernie się zwiększyło. Nie było wcale tak łatwo powrócić do kondycji sprzed farbowania.

Marion - farba jest mniej trwała niż Garnier, nie wgryza się tak we włosy i jest dla nich z pewnością delikatniejsza. Po farbowaniu Marionem włosy były w dobrej kondycji, może trochę przesuszone na końcach, jednak szybko wróciły do normy, wystarczyło dobrze je nawilżyć. Wypadania równiez u mnie nie zwiększył.

Którą bym wybrała? W tym momencie oczywiście Marion, ze względu na łagodność dla włosów. Jednak jeśli wypłuczą mi się znacznie i odrost po Garnierze będzie bardzo duży i widoczny chyba skuszę się na odnowienie całego koloru Garnierem i znów przez jakiś czas wrócę do Marion.


środa, 3 kwietnia 2013

Hinata gotuje: Śmietanowiec z galaretką light

Witajcie po Świętach!
Ostatnio stwierdziłam, że przydałoby się  zadbać o ładną sylwetkę ma wiosnę. Od jakiegoś tygodnia przeszłam na dietę i staram się ćwiczyć. Staram się urozmaicać spożywane produkty, żeby specjalnie nie tęsknić za niezdrowym lub wysokokalorycznym jedzeniem. Stąd powstał pomysł, aby podzielić się z Wami przepisami na niskokaloryczne smakołyki, które ostatnio goszczą na moim stole. Dziś przepis na niskokaloryczny deser, który ostatnio zrobiłam.






Składniki :
3 opakowania galaretek w różnych kolorach
ok. 660 g jogurtu naturalnego (wzięłam 2 duże opakowania jogurtu Tesco 1,5%)
5 płaskich łyżeczek żelatyny
aromat waniliowy
8 tabletek słodzika (można pominąć lub dać cukier, stewię itp.)

Przygotowanie:

1. Galaretki rozrabiamy każdą osobno w ok. 1 szklance wrzącej wody i wylewamy na talerze od zupy. Studzimy, wstawiamy do lodówki i czekamy aż stężeją.

2. Gdy galaretki dobrze się zetną kroimy je w kostkę i wsypujemy do pojemnika, w którym mamy zamiar zrobić deser. U mnie wyszły dwa metalowe pojemniki o średnicy 18 cm i wysokości 6 cm:


3. W naczyniu mieszamy jogurt z rozgniecionym słodzikiem i 5 kroplami aromatu waniliowego. W 1/2 szklanki wrzątku rozrabiamy żelatynę.

4. Wlewamy żelatynę do jogurtu i dokładnie mieszamy. Mieszanką zalewamy galaretki i wyrównujemy wierzch łyżką.

5. Deser wstawiamy do lodówki np. na noc.


Czas przygotowania: pracy około 30 minut plus oczekiwanie na stężenie galaretek.
Koszt: ok. 7 zł
Kaloryczność: według moich obliczeń całość ma ok. 1300 kcal, deseru wychodzi ok. 1600g, więc porcja 100g ma ok. 81 kcal

Porcja 100g deseru
Deser jest słodki i pyszny a przy tym lekki i niskokaloryczny, na czym bardzo mi zależało. Kojarzy mi się z dzieciństwem. Latem chciałabym zrobić taki deser z własnych galaretek, nie takich z proszku, żeby był zdrowszy. Ale niestety zima tej wiosny nas nie rozpieszcza, a w sklepach tylko pomarańcze i banany ;)

Pomyślałam sobie, że chciałabym zrobić na blogu cały cykl z przepisami. Co Wy na to? :)

Pozdrawiam,
Hinata

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Nie zgadzam się na kopiowanie i jakiekolwiek wykorzystywanie treści mojego bloga oraz zdjęć bez mojej wiedzy i zgody. Stanowią one moją własność, a kradzież własności intelektualnej jest karalna!